sobota, 5 maja 2012

Dlaczekokokoko?



Posłuchałem (dwa razy, raz z ciekawości poznawczej – a bodaj by ją dunder świsnął – raz w ramach walorów edukacyjnych) przyśpiewki naszej na Euro 2012. I jakże się cieszę, że jednak nie będzie mnie w kraju w czasie, gdy radosne to wydarzenie rozpali głowy kibiców do tego stopnia, że zaczną zgodnie śpiewać owo kokokoko.
Gdy słuchałem tego utworu w ramach ciekawości poznawczej, w pewnym momencie przepaliły mi się obwody: zacząłem śmiać się i płakać równocześnie. Bo jest to zarówno śmieszne, jak i żałosne. Śmieszne jest to, że wciąż praktykuje się smsowe konkursy każąc wybierać ludziom coś, co będzie później wizytówką naszego kraju (niejako, boć reprezentacja piłkarska taką wizytówką siłą rzeczy nie jest). Po pierwsze więc każe się ludziom wybierać z pewnego z góry przygotowanego zestawu, w którym orłów (a nawet orłów cieniów) po prostu nie ma. Ponoć zgłosiło się ponad sto zespołów, kto wybierał więc finałową dziesiątkę, z której co jeden przebój to większy ból zębów? Po drugie, zgodnie z prawem Kopernika-Grishama gorszy pieniądz zatryumfuje nad lepszym, więc w tego typu rywalizacji można się spodziewać, że zostanie wybrany utwór możliwie najgorszy – z najprostszą linią melodyczną, rymem częstochowskiem (dla przykładu rym: uda – Smuda. Piękne) oraz po prostu najbardziej idiotyczny („zdobywajcie gole i będzie po sprawie” – jakże bym chciał, by był to głos ludowej naiwności).

I myślę sobie, że jakoś to tak jest, że w świecie nawet takie głupoty jak przyśpiewki zleca się komuś i od tego kogoś się wymaga. Że to takie proste. Że nie trzeba palić się ze wstydu, gdy znów w smsowym konkursie wygra coś, co bez żenady i na trzeźwo przez usta raczej nie przejdzie. I przecież na litość, nie chodzi o to, by wynająć Pendereckiego z Greenwoodem czy Kilara z Preisnerem i Możdżerem w ramach wisienki na torcie, by stworzyli coś, co kibicowi przez usta nie przejdzie, ze względu na bogactwo dźwięków i zaskakujace pasaże...
Pojawiły się w Internecie głosy, że przecież to przyśpiewka, więc musi być prosta, skoczna żwawa i z przytupem. Łatwo ma się śpiewać, a cóż prostszego wszak od kokokoko, nawet w sumie można reszty nie pamiętać, ta echolalia jest już wystarczająca, by wiedzieć, że dopingujemy drużynę, co to nie od kury (pardon: kaczki) pochodzi i swój język ma. Podsłuchałem jednak ostatnio taką piosenkę i doszedłem do wniosku, że nawet popowe proste dźwięki można ułożyć tak, by miały klasę.
Czemu więc się nie da, skoro się da?

4 komentarze:

  1. http://www.youtube.com/watch?v=r5aZjE15Ye0&feature=share

    o tak można!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Naród wykazał się wielkim poczuciem humoru, idealnie dobierając piosenkę do poziomu organizacyjnego imprezy" - napisał na Twitterze Łukasz Warzecha. ;-) Trudno mi się z nim nie zgodzić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie to nie zaskakuje, bo przecież są tylko dwie rzeczy nieskończone: Wszechświat i głupota ludzka (choć co do tej pierwszej nie ma pewności). Głupotę mógłby zastąpić zły gust i też by pasowało :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabawny komentarz Pawła Konjo Konnaka: http://www.tvn24.pl/2522169,0,0,1,1,shakira-moglaby-im-prac-kalesony,wideo.html

    OdpowiedzUsuń