środa, 14 września 2011

We're all livin' in Amerika

Prawie ruszamy.
To, co wydawało się tak odległe w czasie w końcu nadeszło: jutro lot do Detroit via Amsterdam. A potem prawie rok wrażeń z kontynentu amerykańskiego i tego, co to właściwie oznacza wyjechać na stypendium Fulbrighta. I co oznacza bycie gospodyniem domowym doglądającym dwójki dzieci :-)

Spakowani na 4/5, rozgrzebując wszystko od nowa, staramy się nie wpadać w panikę.
Wszystkie rzeczy, które mogliśmy załatwić stąd, załatwiliśmy. Teraz pozostały te, na które nie mamy wpływu: na ile czasu podbiją Asi wizę, co ze szkołą, jak zniesiemy podróż ect.

Damy znać co i jak, gdy tylko dopadniemy dostęp do Internetu. Tymczasem trzymajcie kciuki.

Ł&A&A&Z

3 komentarze:

  1. Blosko. Mam nadzięję, że dolecicie cało, zdrowo i nie ogłuszeni przez ryczącą Zo. I szybko dacie znać, jak tam w strasznym Detroit.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dolecieliście już? Myślę o waszej podróży.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dolecieli, i to o czasie :-)

    OdpowiedzUsuń