Zasadniczo nie.
Ale są takie produkty, które ciężko jest zastąpić i gdy Polaka przyciśnie idzie do sklepu Copernicus w Ann Arbor i nabywa swojsko wyglądające frykasy. Na przykład:

Drugim produktem, za którym wyglądam ilekroć los rzuci mnie za granice naszego pięknego kraju jest "cultured reduced-fat milk smoothie", czyli:

ten akurat został wyprodukowany w stanie Illinois, ale nie poddaję się, diaspora nasza wszak siłę wykazuje na Nowym Kontynencie, na pewno jeszcze jakieś cultured reduced-fat milk smoothie z siebie wydała. Tymczasem przyznajemy panu Ludwigowi trzy gwiazdki na pięć, gdyż do doskonałości jeszcze daleko, lecz krok w słuszną stronę został wykonany.
Ponadto staramy się nie jeść śmieci zbyt dużo, Amerykanie naprawdę źle wyglądają. To znaczy "dobrze wyglądają" - nie są niedożywieni w każdym razie. Kuszą nas tu rozmaite wspaniałości na głębokim tłuszczu smażone i bogato tymże tłuszczykiem podlane, ale mówimy staropolskie "no pasaran". Kiełbasa z kefirem, trzy zdrowaśki i krakowiak przed snem muszą nas uchronić przed zbytnim rozrostem wszerz.
Ł&A&A&Z
Maly disclaimer - polish sausage zakupiona zostala w sklepie tzw. osiedlowym, a nie zacnym Copernicusie, ktorego pozwole sobie zareklamowac http://www.kitchenchick.com/2007/01/copernicus_poli.html
OdpowiedzUsuńpolish cultured?
OdpowiedzUsuń